Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział II

*Dwa tygodnie później*
Patrycja siedziała na podłodze nie wiedząc co ze sobą począć. Przerzucała ze znudzeniem kanały w telewizorze, lecz widząc że raczej nic ciekawego w nim nie znajdzie, wyłączyła Go i rzuciła pilota na szafkę. Spojrzała przez okno. Słońce jak zwykle mocno świeciło, zachęcając do pójścia na jakikolwiek spacer. Lecz jej samej nie chciało się nigdzie ruszać. Catalina nie mogła z nią iść, bo wyjechała na kilka dni do Valencii, załatwić parę spraw. A przez te dwa tygodnie pobytu w Barcelonie nie poznała nikogo oprócz blondynki. W końcu jednak podniosła się z podłogi, wzięła telefon i wyszła z pokoju hotelowego.
~*~
Błądziła uliczkami Barcelony, byle tylko mieć jakieś zajęcie. Oglądała wystawy w sklepach z ciuchami, elementami kuchennymi lub akcesoriami piłkarskimi. Jednak po półtoragodzinnej wędrówce, jej nogi poniosły ją tam gdzie zawsze - pod Camp Nou. Kiedy była w tym miejscu wszystko stawało się lepsze, jaśniejsze. Po prostu uwielbiała tam przychodzić. Liczyła na to, że kogoś pozna i nie będzie się tak potwornie nudziła.
-Jeju, przepraszam! - jęknęła przepraszająco, kiedy poczuła że na kogoś wpadła. Spojrzała na ową osobę. Okazała się ona chłopakiem, w ciemnych okularach przeciw słonecznych.
-Nic się nie stało. - chłopak uśmiechnął się ciepło. Dziewczyna już miała coś odpowiedzieć, lecz nie zdążyła ponieważ on ją wyprzedził. - Może w rekompensatę pójdziemy na lody?
-Chętnie. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem i ruszyła wraz z nowo poznanym chłopakiem.
- Jestem Rafael. - przedstawił się po chwili niezręcznego milczenia.
-Patrycja.
-Zakładam że nie jesteś z Hiszpanii? - uśmiechnął się szeroko.
-Przyjechałam z Polski. - odwzajemniła, jak to powiadał jej brat 'skrzywienie twarzy'.
-Aaa...- zaśmiał się. - Mogłem się domyślić. Taka blada...- zażartował.
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem. Weszli do jakiejś kawiarni i zamówili lody.
Patrycja pijąc wodę, zauważyła że Rafael zdjął okulary, co spowodowało że się zakrztusiła. Odłożyła szklankę, kaszląc.
-Coś się stało? - zapytał zaniepokojony chłopak przyglądając się jej.
-Przecież Ty jesteś piłkarzem! - krzyknęła kiedy już mogła normalnie mówić.
-Ciszej! - zaśmiał się.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Oto ona, zwykła dziewczyna, siedziała obok PIŁKARZA swojego ulubionego klubu. Nie wiedziała czy ma płakać ze szczęścia, czy może raczej uciec gdzie pieprz rośnie.
-To jest niemożliwe...- pokręciła głową.
-Oto z Rafaelem Alcantarą, niemożliwe staje się możliwe. Chodźmy stąd lepiej, bo przez Ciebie wszyscy się na nas patrzą...- mruknął ponownie się uśmiechając i wstając od stolika. Patrycja uczyniła to samo co jej towarzysz. Razem wyszli z kawiarni.
-Chyba jesteś kibicką Barcy, skoro mnie poznałaś. - rzekł Rafinha ponownie zakładając okulary na nos.
-My name is Cule. - odpowiedziała ze wzrokiem wbitym w ziemię. Nie wierzyła w to co ją spotkało.
-To może masz ochotę wybrać się ze mną dzisiaj, na pierwszy trening? - zapytał.
Uniosła głowę. W jej oczach pojawiły się radosne iskierki.
- To chyba znaczy że tak. - wybuchnął śmiechem. -Podaj mi adres swojego hotelu.
Patrycja wyrecytowała dokładny adres.
-Super. Będę po Ciebie o 18.00. - powiedział, po czym pożegnał się i poszedł w drugą stronę.
~*~
Krążyła po swoim pokoju, nie bardzo wierząc w to co się stało. Miała ochotę skakać do góry z radości! Jednak zamiast to uczynić, postanowiła że pójdzie się odświeżyć i przebrać w coś odpowiedniejszego. Założyła koszulkę Barcy z nazwiskiem ''Messi' na plecach. Usiadła na łóżku i spojrzała na zegarek, który wskazywał 17.28. Nie pozostało jej nic prócz czekania. Wzięła do ręki swoją ulubioną książkę - 'Cień Wiatru'.
Wydawało jej się że czytała ją zaledwie chwilę, lecz zadzwonił telefon z recepcji. Poinformowano  że ktoś na nią czeka. Prawie że wybiegła z pokoju, po drodze taranując dwie osoby. Wyszła przed hotel i zauważyła że Rafinha stoi oparty o swój samochód.
- Ta koszulka będzie dużo lepiej wyglądała z autografem. - wyszczerzył się, otwierając dziewczynie drzwiczki.
~*~
Siedząc na trybunach, nieustannie się kręciła. I to nie dlatego że krzesełka były niewygodne. Po prostu nie mogła się doczekać kiedy pozna swoich idoli. Taka okazja nie zdarza się często. A jej już szczególnie, bo Patrycja nigdy nie miała farta. Kiedy trening się zakończył, piłkarze udali się do szatni, a Rafael przyszedł do niej na trybuny.
-Wszyscy nie mogą się doczekać, kiedy do nich przyjdziesz. - poinformował ją kiedy szli długim tunelem prowadzącym do szatni.
- Oni nie mogą się doczekać? To co ja mam powiedzieć? - uśmiechnęła się.
W końcu stanęli przed drzwiami. Rafinha szybko je otworzył zapraszając dziewczynę wzrokiem do środka.
-Rafael! Co Ty sobie wyobrażasz? Dlaczego przyprowadzasz ją kiedy wszyscy są już ubrani? - odezwał się Pique.
- Ja się jeszcze nie ubrałem! - oświadczył z dumą Thiago, który stał w samych spodniach.
-Ty się nie liczysz...Ciebie nie zechce...- Gerard machnął ręką.
Patrycja stanęła jak wryta. Stała przed nią cała drużyna FC Barcelony, z pieprzniętym Pique na czele!
-No to ten...- zaczął nieśmiało Bartra. - Może już nas poprosisz o te autografy? Zanim niewyżyty Geri Ci coś zrobi. - dokończył patrząc na Gerarda spode łba.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Na twarzy Patrycji również zagościł uśmiech. Wyjęła z torebki notes, w którym wszyscy złożyli swoje podpisy, a dodatkowo Messi podpisał się jej na koszulce. Z nimi wszystkimi szybko złapała dobry kontakt. Stwierdzili że załatwią jej wejściówki na mecze.  Kiedy wszyscy siedzieli pochłonięci rozmową, ona poczuła czyjś wzrok na sobie. Rozejrzała się i wtedy to dostrzegła - Alexis Sanchez cały czas jej się przyglądał. W końcu spojrzeli sobie w oczy. Patrzyli na siebie dłuższą chwilę, lecz w końcu chłopak opuścił wzrok.

-Kocham Cię, normalnie Cię kocham! - Patrycja rzuciła się Rafinhi na szyję, kiedy ten przywiózł ją pod hotel.
Ten tylko się zaśmiał. Jak zwykle zresztą...
-Umawiamy się na jutro? - zapytał z odrobiną nadziei w głosie.
- No pewnie. Zadzwoń około 12.00. - odpowiedziała, pożegnała się i wysiadła z samochodu.
Jedno wiedziała na pewno - to był zdecydowanie najlepszy dzień w jej życiu!
_________________________________

Tak bardzo się nudziłam, że postał drugi rozdział. :3 Dłuższy niż poprzedni, ale czy ciekawszy? Nie sądzę :D Pozostawiam Go jednak do waszej oceny. Dedyyykacja dla Izy i Dominiki ;* Jutro postaram się napisać trzeci :D Także, do juteerka ;*








Rozdział I

Idąc uliczkami Barcelony, czuła promienie słońca ogrzewające jej twarz. To miasto było niesamowite i mimo tego że była tu od paru godzin, miała wrażenie jakby mieszkała tam od dziecka. Główną atrakcją Barcelony był oczywiście stadion najlepszej drużyny świata. Camp Nou na żywo wyglądał zupełnie inaczej niż na zdjęciach, których Patrycja posiadała mnóstwo na swoim telefonie. Była Cule od małego. Oglądała z bratem prawie wszystkie mecze FC Barcelony, piłka zawsze ją pociągała. Będąc w Barcelonie spełniała jedno ze swoich marzeń. Czemu by nie spełnić drugiego?
~*~
Stała wieczorem na hotelowym balkonie, rozglądając się po okolicy. Wdychała chłodne powietrze, rozmyślając o tym co zrobiła. Co jeżeli ojciec ją znajdzie? Co jeżeli jej coś zrobi? 'Jestem dorosła' - powiedziała sobie stanowczo w myślach, po czym wróciła do pokoju. Zdążyła już włożyć zdjęcie brata do ramki i postawić na szafce nocnej. Gdyby żył, na pewno nie byłaby tam sama... Zawsze miała w nim oparcie, mogła powiedzieć mu wszystko. Był od niej starszy o 3 lata, ale mimo tego rozumiał ją jak nikt inny.
Wyciągnęła z torby swojego laptopa i sprawdziła chyba najbardziej znany portal społecznościowy - facebook. Chociaż nie, jak to powiadała jej przyjaciółka z polski, facebook to nie portal społecznościowy,to styl życia. Całą tablicę miała pełną w zdjęciach, na których oznaczali ją znajomi. Tylko po co? Z głębokim westchnięciem zamknęła komputer.
~*~

 Następnego dnia, Patrycja ponownie udała się pod Camp Nou. Po co tam poszła? Sama nie wiedziała. Meczu nie było, treningu też nie, ponieważ piłkarze mieli przerwę wakacyjną. Usiadła na ławce niedaleko kasy biletowej i przymknęła oczy. 
-Można? - usłyszała, co skłoniło ją do rozchylenia powiek.
Tuż przed nią stała niewysoka blondynka, może trochę wyższa od niej. Była ubrana w krótką, niebieską sukienkę. Na nogach miała trochę jaśniejsze niż sukienka, baleriny. 
- Jasne. - odpowiedziała, a w duchu dziękowała że przykładała się do lekcji hiszpańskiego. 
- Jestem Catalina. - blondynka uśmiechnęła się zachęcająco. 
- Patrycja. - odwzajemniła uśmiech.
- Polka? - Catalina uniosła brew znacząco do góry. - Byłam tam na wakacjach. Cudowny kraj. - dodała.
Zaczęły rozmawiać. Miały mnóstwo wspólnych tematów. Okazało się, że Catalina była hiszpanką, lecz na stałe mieszkała w Niemczech. Dopiero teraz wróciła do ojczyzny ze swoją starszą siostrą. Dziewczyny wymieniły się numerami telefonów i poszły w swoją stronę.
____________________________________________________
Zakładka 'Bohaterowie' już jest :D. Rozdział trochę krótki, ale postaram się aby drugi był dłuższy i przede wszystkim lepszy. Rozdział z dedykacją dla MissBartry ( Nie mam pojęcia jak masz na imię :o :D ) oraz Julii, która cały czas zachęca mnie do dalszego pisania. Muchas Gracias <3
Przypominam : komentarze = większa motywacja dla mnie :)


















wtorek, 25 czerwca 2013

Prolog:

Patrycja ponownie przeliczała pieniądze które miała w skarbonce. Idealnie na bilet i jakiś hotel. Spojrzała na walizkę po czym rozejrzała się po pokoju. Wszystkie półki były puste. Na ścianie nie widniał ani jeden plakat. Pomieszczenie wyglądało tak, jakby  przeszło tamtędy tornado i zabrało wszystko co było po drodze. Spojrzała na zegarek wskazywał godzinę 15.32. O 16.00 wracał jej ojciec. Wypadałoby się pośpieszyć...Szybko wstała z łóżka, wzięła walizkę oraz pieniądze, po czym wyszła z pokoju. Odruchowo zerknęła na komodę, która stała w przedpokoju. Było na niej tylko zdjęcie, jej starszego brata. Wzięła je do ręki i schowała w kieszeni płaszcza. Po raz ostatni rzuciła krótkie spojrzenie na salon oraz kuchnię i szybkim krokiem opuściła mieszkanie.
~*~
Ulice Warszawy jak zawsze były zatłoczone. Ludzie wracali z pracy, bądź dopiero do niej jechali. Wszyscy gdzieś się śpieszyli. Tylko nie ona. Ona, szła powoli rozkoszując się pięknem tego miasta. Pięknem którego nigdy wcześniej nie zauważała. Pięknem którego nigdy więcej nie zobaczy...

Stojąc przed kasą biletową próbowała uspokoić miliony myśli, które tłoczyły się w jej głowie. Drżącymi rękami odebrała swój bilet. Chciała już znaleźć się w samolocie. Mieć to wszystko za sobą. Po prostu wynieść się daleko i nigdy się tu nie znaleźć. Jeszcze parę lat temu, powiedziałaby że uciekanie od problemów jest żałosne. To dziwne jak ludzie potrafią się zmieniać. Kiedy wsiadła do samolotu, odetchnęła z ulgą…poczuła się wolna. W końcu wolna
_________________
No i jest prolog! :D Krótki, ale mam nadzieję że zachęci was do czytania tego opowiadania. Nie jestem zbyt dobra w pisaniu, ale kocham to i postanowiłam podzielić się moją..ehm..twórczością. :D Ważna jest dla mnie zasada : Przeczytałeś - zostaw po sobie ślad! Liczę na jakieś uwagi, porady i w szczególności krytykę. ^^
Do pierwszego rozdziału!